niedziela, 23 stycznia 2011

CHŁOPTAŚ

Obudziłam się nad ranem. W głowie, w sercu, w calutkim ciele pulsował mi wypity wczoraj alkohol. Przeciągnęłam się i już miałam pójść do kuchni zrobić sobie herbatę, gdy widok nagiego, rozłożonego mężczyzny w moim łóżku przestraszył mnie do tego stopnia, że omal nie krzyknęłam. Faktycznie, w mojej sypialni nie byłam sama. Towarzyszył mi jakiś opalony chłoptaś o gładkim, nieowłosionym torsie. Powolutku, bez większego wysiłku czy skupienia, żeby nie rozbolała mnie głowa, zaczęłam przypominać sobie wczorajszy wieczór. Zaczął się winem u Marysi, potem poszłyśmy na jakaś parapetówkę do jej koleżanki. Miała przepiękne mieszkanie. Jakieś 150metrów kwadratowych, w centrum miasta. Otoczone pięknym ogrodem, monitorowane. Naprawdę godne zazdrości. Na imprezce było wielu ludzi. Wielu mężczyzn. Podrywali nas tradycyjnie. Najadłam się, wypiłam masę drinków a resztę wieczoru przetańczyłam w ramionach niejakiego Darka. O ile dobrze pamiętam, miał chyba jakieś 30 lat, doktorat z ekonomii i był wice w jakimś dużym banku. Świetnie ubrany, elokwentny, zabawny. Było mi z nim bardzo miło, zwłaszcza że nie odstępował mnie na krok...
Wspominałabym sobie pewnie dłużej, ale chłoptaś w moim łóżku przebudził się, przeciągnął, ziewnął głęboko i bez zażenowania, bez wstydu spojrzał mi w oczy:
-          Dzień dobry – uśmiechnął się – Która to godzina?
Bardzo mnie zaskoczył. Zwłaszcza, że nie zdążyłam jeszcze przywyknąć do jego obecności ani ustalić jej przyczyny.
-          Chyba piąta rano, bardzo wcześnie... – bąknęłam.
-          Oj – jęknął – To wracaj do łóżka...Zawsze, nawet po imprezie taki z ciebie ranny ptaszek?
Zdecydowanie nie byłam słowikiem. Uwielbiałam siedzieć, pracować w nocy, a rano nie można było mnie dobudzić. Nawet w kancelarii szef przyzwyczaił się do tego, że wolę pracować popołudniami. Ale chłoptaś, skąd mógł o tym wiedzieć. W końcu tylko tańczył ze mną kilka razy. Nic więcej!
-          Chodź do mnie, wracaj! – chłoptaś zniecierpliwiony moim zadumaniem przyciągnął mnie mocno do siebie. Wyrwałam mu się oburzona.
-          Co ty wyprawiasz?! – zawołałam – Co ty tu w ogóle robisz? –spojrzałam na niego po chwili troszkę łagodniej.
-          No coś ty? Nie pamiętasz?!
-          Pamiętam. Ale chyba nie wszystko...
Chłoptaś uśmiechnął się zalotnie, przeciągnął.
-          Niedobrze, niedobrze – pokręcił głową wyraźnie rozczarowany. Miał czarne, gęste włosy. Lekki zarost. Był ładnie zbudowany, cholernie zadbany.
-          Chodź do mnie to ci przypomnę...
Chwycił mnie w ramiona. Zaczął pieścić, całować. Przytulać. Zaskoczona, zdezorientowana, uległam  mu na chwilę. Jego delikatny, czuły dotyk, zapach jego drogich perfum. Wirował w moich zmysłach, tańczył.
            Kiedy się obudziłam, chłoptasia już przy mnie nie było. Spojrzałam na zegarek. Było już prawie południe. Wstałam powoli, żeby nie rozbolała mnie głowa. Podreptałam do kuchni. Chłoptaś siedział sobie przy stole i popijał kawę. Spojrzałam na niego wymownie a on zmierzył chciwym wzrokiem całą moją skąpo odzianą postać. Miałam na sobie jedynie króciutką, zwiewną bawełnianą koszulkę na ramiączkach, która prawie odsłaniała mi piersi.
-          Jesteś jeszcze? –zdziwiłam się zakłopotana lekko tym jego spojrzeniem.
-          Jestem, piję kawę. Wybacz, ale była na wierzchu a ja miałem wielką ochotę.
-          Nie, spoko...Dawno tak siedzisz?
-          Jakąś godzinę...
-          Mogłeś mnie obudzić, zrobiłabym ci śniadanie.
-           Oj, nie miałem serca. Spałaś tak słodko...Ale nic straconego, teraz chętnie coś przekąse – znów śmiało spojrzał w mój dekolt. Speszył mnie trochę i obruszył.
-          Jajecznicę? –zapytałam poprawiając koszulkę.
-          Chętnie...
Rozbijałam powoli jajka. Dawno nikomu nie przyrządzałam śniadania. Tremowało mnie to trochę, krępowało. Chłoptaś zaś zachowywał się jak codzienny gość w moim domu.
-          Pomogę ci – zaszedł mnie od tyłu i objął mocno. Chwycił za piersi.
-          Oszalałeś! – wrzasnęłam jak oparzona.
-          Co jest?! – zdziwił się szczerze – Co ja takiego zrobiłem? – spojrzał na mnie swymi czarnymi oczętami kompletnie zdezorientowany.
-          Nic...
-          Więc o co chodzi?
-          O nic. Ale wyjaśnijmy sobie jedną rzecz...- spojrzałam na niego ostro, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam – Zapomniałam się... Za dużo wypiłam, czasem mi się to zdarza. Ale to nie znaczy, że możesz mnie potem zapraszać na kawę i siedzieć w majtkach przy moim stole!
Chłoptaś w pierwszej chwili skrzywił się zaskoczony. Potem uważnie śledził każdy mój nerwowy ruch. Pożerał mnie zaciekawionym spojrzeniem. Mnie, i mój dekolt. Moje nogi.
Zapadła krępująca cisza, a ja stałam tak naprzeciw niego, w skąpej koszulce, nieświeża, z wczorajszym makijażem i widelcem w ręku.
-          W porządku, zrozumiałem. Nie wściekaj się. Zjem tylko jajecznicę i spadam. Nie zamierzałem ci się oświadczać.
Poczułam, jak płomień trawi moje skronia, całe moje ciało. Nic nie odpowiedziałam tylko skupiłam się na przyrządzaniu jajecznicy.  Potem podałam mu ją pośpiesznie i nie patrząc na niego wypaliłam pośpiesznie:
-          Proszę, jedz. Ja nie mam ochoty. Pójdę się umyć w tym czasie, jeśli pozwolisz? Jeszcze kawy albo herbaty?
-          Herbatę poproszę – zabrał się do jajecznicy nawet na mnie nie patrząc.
-          Jak będziesz wychodził, włącz proszę alarm, położę się jeszcze. To ten duży czerwony przycisk tuż nad światłem – dodałam kierując się do łazienki.
-          Ok.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz